#4 Otchłań jest wieczna! Kolejna wyprawa w jej czeluść, czyli IV edycja Into the Abyss Festival, będzie miała miejsce 10-11 maja 2019 w Klubie Zaklęte
A Wy jak spędzacie sylwestra ? Gimme Yer Blood na nowy rok, tylko uważajcie na siebie, bo liczymy na Was pod sceną ;) Najlepszego od ekipy ITA FEST !
Loathfinder - Live5/11/2019 Into The Abyss Fest. vol.4Zaklęte Rewiry - Wrocławhttps://www.facebook.com/Loathfinder/http://www.intotheabyss.pl/https://www.fac
7. Into the Abyss. Equip your Void subclass and new Exotic armor. If you no longer have access to your Exotic, it can be reacquired from Collections. 8. Into the Abyss. Complete the strike "Insight Terminus" on Nessus, with your [Void] Void subclass and new Exotic armor equipped. 9. Into the Abyss.
Molly, perhaps even surprising herself, is hesitant to change the plan, in part because she’s now pretty conscious of the whole if-this-mission-fails-people-will-say-it’s-because-a-woman-was
Requiem of the Echoing Depths is the fourth act in Chapter II of the Archon Quests. It involves the Traveler and Dainsleif in The Chasm. Players need to complete The Heavenly Stone's Debris in The Chasm Delvers World Quest series to prevent being faced with any roadblocks, as the first quest in this act requires access to the Nameless Ruins. In the Depths, an Unexpected Reunion The Grave of
By David Horovitz 10 July 2023, 1:49 pm 155. Prime Minister Benjamin Netanyahu arrives at his office to chair the weekly cabinet meeting in Jerusalem, on July 9, 2023. (GIL COHEN-MAGEN / POOL
The running order for the Into the Abyss Festival has been posted. We play right before Revenge - band and Godflesh. See you soon Poland! Into the Abyss Festival.
Doszły nas słuchy, że nowy materiał Embrional to będzie strzał w potylicę, nie wiem jak Wy ale my nie możemy się doczekać. The Devil Inside to bez
Into The Mephitic Abyss by Sanctuarium, released 28 April 2023 1. Rotted Remnants 2. Decaying Among The Carcasses 3. Mephitic Abyss 4. Decomposing The Pustulent Void Rotted Death Doom coming from the Mephitic Abyss.
4TBs2n. Into The Abyss Festival 2020 bilety Into The Abyss Festival artyści Venom Bez nich nie byłoby Hellhammer i Celtic Frost, co Tom G. Warrior wiele razy podkreślał podkreślał. Inspirowały się ich twórczością legiony muzyków sceny ekstremalnej z każdego zakątka globu, a zwłaszcza ci ze Skandynawii, Ameryki Północnej i Brazylii. Tak, świat bezlitosnego łomotu i wielbienia rogatego ma u Venom kolosalnie wielki dług wdzięczności. Zespoł powstał w 1979 roku w Newcastle. Paradise Lost Nick Holmes, Greg Mackintosh, Aaron Eddy i Stephen Edmondson to od 1988 roku trzon kapeli. Od 2016 roku sekcję rytmiczną uzupełnia Waltteri Väyrynen. Wiadomo, że Paradise Lost to legenda doom i death metalu, która oddawała się w szpony bardziej komercyjnego gotyckiego metalu, a raz wykonała nawet woltę w kierunku muzyki á la Depeche Mode na albumie "Host". W końcu jednak powróciła do wspaniałych, ciężkich, kręcących riffów i kompozycji, które na zawsze zostają w głowie (np. "The Longest Winter" z "Medusy"). Dead Congregation (Grecja) death metal Kapeli od 2004 roku niezmiennie przewodzi genialnie growlujący czyli Anastasis Valtsanis. Od początku liderowi towarzyszą bębniarz V. V. (Vagelis Voyiantzis) oraz drugi gitarzysta T. K. (alias Psychaos). W 2012 roku basistą Dead Congregation został (George Skullkos). W takiej konfiguracji Greccy mistrzowie zgruzowanego death metalu popełnili pełnowymiarowe arcydzieło w postaci albumu "Promulgation Of The Fall" oraz kapitalną EP-kę "Sombre Doom". Gold (Niderlandy) dark rock, post rock, avant pop Gold z trzema gitarami na pokładzie pięknie zagospodarowuje dźwiękową przestrzeń, poruszając się po szeroko zakreślonym obszarze rocka, z jego ciemniejszymi (częściej) i jaśniejszymi odcieniami (rzadziej), metalu, nie stroniąc również od wycieczek w krainę avant popu. Holendrzy potrafią być łagodni jak baranki i razić wielką mocą niczym ekstremalni metalowcy Dopelord (Polska) stoner, doom metal Jak zagrają riff, to buty mogą spaść. A jak wymyślą melodię, nie będzie chciała prędko wyjść z głowy. O ile w ogóle. Uprzejmie ostrzegamy o możliwości wystąpienia takiego uzależnienia po kontakcie z muzyką powstałej niemal dekadę temu w Lublinie załogi Dopelord. Jeśli można w przypadku Polski mówić o czymś takim, jak scena stonerowo-doomowa, ta formacja jest bez cienia wątpliwości na szczycie tejże. Rebaelliun (Brazylia) death metal Rebaelliun to death metal bezlitosny i znakomity technicznie. Jeśli ktoś ceni Krisiun, Deicide, Angelcorpse, czy Morbid Angel podczas koncertu Brazylijczyków będzie przeżywać wspaniałe chwile. I jest całkiem prawdopodobne, że usłyszy kapitalny cover "Day Of Suffering" autorstwa wspomnianej kapeli pana Azagthotha. Winterfylleth (Wielka Brytania) atmosferic black metal W 2015 roku redakcja angielskiego "Metal Hammera" wyróżniła pochodzący zespół Winterfylleth tytułem najlepszego wykonawcy undergroundowego. Zespół Simona Lucasa (perkusja, wokal, deklamacje) i Chrisa Naughtona (wokal, gitara) istniał wtedy już ponad osiem lat i na koncie miał cztery duże albumy oraz ukształtowany styl. Mork (Norwegia) black metal Norweski Mork to podopieczny legendarnej wytwórni Peaceville, który zaczął funkcjonowanie w 2004 roku z inicjatywy człowieka orkiestry Thomasa Eriksena. Tłem do tworzenia bezlitosnych, blackmetalowych dźwięków stanowiło przepiękne, malownicze norweskie miasteczko Halden, które oprócz pięknych widoków i pobliskich lasów, chwali się także najbardziej humanitarnym więzieniem na świecie. Gnaw Their Tongues (Niderlandy) experimental / industrial / black metal Twórczość tego artysty to piekielne połączenie black metalu, noise, industrialu okraszonego masą sampli i przeklętych odgłosów. To też wrzaski płynące najprawdopodobniej z palących się żywcem ciał. Przyjemnie nie jest. Mories swoje inspiracje czerpie głownie ze zjawisk okultystycznych, masowych egzekucji, zabójstw, epidemii czy wojny. Big Brave (Kanada) eksperymentalny rock, doom metal, drone Trawestując słynne kazanie, jeśli Gregowi Andersonowi, szefowi wytwórni Southern Lord, jakiś zespół się podoba, wiedz, że nie dzieje się to bez powodu. A kiedyś tam w 2017 roku w jego uszy wpadła muzyka kanadyjskiego zespołu Big Brave. Wpadła i została, a na biurku pojawił się kontrakt z czołowym wydawcą wszelakich muzykantów niezależnych, który szybko ozdobiły podpisy wokalistki, gitarzystki, basistki Robin Wattie i gitarzysty Mathieu Balla, czyli kierownictwa kapeli. Gruzja (Polska) black metal W 2018 roku pojawił się na rodzimej ekstremalnej scenie twór tyleż odrażający, co frapujący tajemniczością plus brudem brzmienia oraz bezkompromisowością. I z pewnością niekojarzący się z pięknymi krajobrazami kraju ze stolicą z Tbilisi. Truchło Strzygi (Polska) black metal, punk W 2018 roku Truchło Strzygi wdarło się na polską scenę metalową i poprzewracało ją do góry nogami. Może nie muzycznie, bo muzycy z podwarszawskiego Raszyna tworzą ultraenergetyczną, dziką wręcz mieszankę blacku i punka, w której dostrzec można echa dokonań wczesnego Bathory, Autopsy, Venom, Disfear, Discharge albo Midnight, ale niesamowicie energetycznymi koncertami pełnymi szaleństwa pod sceną i mocno zdystansowanym podejściem do konwencji. To ostatnie widoczne jest zwłaszcza w tekstach. Pojawiły się już nawet określenia, że Truchło to Nocny Kochanek ekstremy… Neolith (Polska) death metal Legenda polskiego podziemia, krośnieński Neolith, działa od 1991 roku, ale w jego składzie nie ma już nikogo z pierwszego wcielenia. Gdyby nie tak zwana proza życia, a także tragiczna śmierć Fila, kto wie, jak daleko kapela mogłaby zajść. Z początku Neolith inspirował się zarówno death, jak i doom metalem, z czasem doom poszedł na bok, a silniej zespół zaczął eksponować black metalowe elementy. Guantanamo Party Program (Polska) post metal, sludge Połączenie post metalu, noise rocka i elementów sludge'u jest tym, co najczęściej podkreślają opisujący styl muzyki wrocławskiego Guantanamo Party Program. Plus rzecz jasna potężnie emocjonalne wokale Darka Liboskiego, będące znakiem firmowym kapeli od początku istnienia, czyli od roku 2006. Totenmesse (Polska) black metal Odraza, MasseMord, Hell United, Outre – to tylko kilka nazw, z którymi mieli bądź mają coś wspólnego muzycy tworzący krakowsko-tarnowską załogę Totenmesse. W istniejącej od 2016 roku kapeli, głos daje nie kto inny jak Stawrogin, a na instrumentach grają Rzulty i Void (gitary), Bartollo (gitara basowa) i Priest (perkusja). Totenmesse swój debiut "To" wydał w Pagan Records, a wydawca przed premierą porównywał grupę, chociażby do Ulcerate, Deathspell Omega i Kriegsmaschine. Kult Mogiły (Polska) death metal Ta death metalowa załoga powstała w 2014 roku w Tarnowie. Kult Mogił to monstrualnie ciężki death metal, muzyka idealna dla tych, którzy cenią dokonania Dead Congregation, Necros Christos, czy Incantation. Kapela ma na koncie znakomity album "Anxiety Never Descending" oraz EP-kę "Portentaque". Obydwie pozycje ukazały się z logo Pagan Records. W marcu 2020 roku światło dzienne ujrzy kolejne wydawnictwo Kultu. CZERŃ (Polska) post hc/metal Warszawski kwartet Czerń powstał w 2013. Od początku w zespole są Arek (perkusja), Janek (gitara) i Bernard (gitara basowa). W 2019 roku, w którym Czerń przerwała kilkuletni letarg, do kapeli doszlusował wokalista Łukasz Zając, znany z grindcore’owego W takiej konfiguracji została nagrana płyta, która zapewne pojawi się, zanim zespół wystąpi na Into The Abyss 2020. Temple Desecration (Polska) death/black metal Górny Śląsk nie przestaje dostarczać światu zacnych przedstawicieli ekstremy i oto nadchodzi kolejny. Celem nadrzędnym Temple Desecration jest totalne obrażanie wszystkich świętości oraz gloryfikacja piekielnej istoty na nutę powstałą ze skrzyżowania death i black metalu. Fuoco Fatuo (Włochy) funeral doom, death metal Deklarują, że eksplorują najbardziej mroczne i opustoszałe przestrzenie, a to, co tworzą, jest niczym piekielnie skondensowana magma, która nie pozostawia niczego na swej drodze poza totalnym zniszczeniem. Panowie z Fuoco Fatuo produkują swoją deathowo-doomową magmę od 2011 roku, a zaczęli u siebie w Lombardii, w miasteczku Varese. Jeśli interesuje was Serie A, właśnie z tej miejscowości pochodzi Gennaro Gattuso, jedna z legend AC Milan. Deszcz (Polska) neocrust, dark hc/metal Były takie piękne czasy kiedy Venom grywał koncerty z Black Flag. Znamy wielu, którzy na kolanach udaliby się na taki gig. Black Flag już nie ma, ale są inni, którzy podążyli ich śladem. Takim zespołem jest Deszcz. Strugami szybkich jak strzała i naładowanych wybuchową energią kawałków zaleją festiwalową publikę trzej panowie z tej poznańskiej załogi. Inne cechy charakterystyczne muzyki formacji poza energią i szybkimi tempami są gitarowe melodie oraz wściekłe wokale Kuby (także gitara) i Wojtka (także gitara basowa). Perkusyjne galopady zapewnia Michał. (Polska) blackened electro music Electro blackened music – takie określenie można znaleźć na to, co tworzy ta ekipa. Przykuwa uwagę, prawda? Jeszcze ciekawiej robi się, gdy podamy ich inspiracje, z jednej strony King Diamonda, a z drugiej Die Antwoord, Samael, Darkthrone czy też Depeche Mode, Dead Can Dance i Covenant. A pisząc wprost, granie to rytmiczna, mroczna elektronika, charczący, niepokojący wokal i mocniejsze akcenty gitarowe. Bywa także bardzo tanecznie. Rok temu festiwal zamykał Nightrun87. W 2020 roku zrobi to Czarownica.
Mój wyjazd na czwartą edycję Into The Abbys Festiwal długo stał pod znakiem zapytania. Sytuacja wyklarowała się pewnie około 10 dni przed planowanym wyjazdem. Wyklarowała się na tyle, że dziś mogę zdać Wam krótką relację z tejże imprezy. Skład w tym roku był powalający. Zastanawiałem się jak się do takiej imprezy zabrać i jak zobaczyć jak najwięcej. I oczywiście coś poimprezować hehe. Zadanie wydawało się dość karkołomne. Muszę jednak przyznać, że w większości, co chciałem, to widziałem. Przynajmniej w jakiejś części. Impreza towarzyska była przednia. Jedziemy! Zacznijmy od tego, że wyruszyliśmy z Rzeszowa o a sześciogodzinną jazdę busem umilały nam dyskusje o scenie i wódeczka Ogiński. We Wrocławiu należało coś zjeść, zalogować się w hostelu i skoczyć na piwko. Tym razem za miejsce bifora posłużył nam pub 4 Hops. Potem tramwaj pod klub i wbijamy. Najpierw postanowiłem się rozejrzeć. Miejsce robi wrażanie. Wszystko rozplanowane zajebiście. Choć na początku miałem lekkie problemy z nawigacją po obiekcie. Wpadłem na główną scenę, a tam już Cyprian z kolegami otwierał imprezę. Postanowiłem sobie, że na tym feście priorytetem będą zespoły, których nie widziałem. Dlatego też o występie In Twilight Embrace wiele Wam nie napiszę. Idę o zakłada, że było lepiej niż bdb. Ja jednak pomaszerowałem po piwo, a potem pod The Ritual Stage, żeby zobaczyć Brazylijczyków z Jupiterian. Przyznam szczerze, że wgniótł mnie ten występ w podłogę. Cała otoczka, wygląd sceniczny, brzmienie zrobiły taką robotę, że nie mogłem podnieść szczęki z podłogi. Może nie brzmiało to krystalicznie, ale myślę, że nie miało tak brzmieć. To był po prostu totalny dźwiękowy walec, który rozjechał mnie w każdym możliwym kierunku. Takiego obrotu sprawy można się było spodziewać. Festiwale żądzą się swoimi prawami. Te prawa są dość drastyczne, szczególnie gdy są dwie kapele, które grają po sobie, a człowiek chce sobie zapalić szluga. Skutkiem czego wpadłem na główną scenę, gdy Entropia grała od kilku minut. Możecie mi nie uwierzyć, ale tych chłopaków widziałem na żywo po raz pierwszy. Nie mam pojęcia, jak to się stało. W każdym razie to, co pokazali rozjebało mnie dokumentnie. Ostatnia płyta to zdecydowania ich najlepsze dzieło. Oni to wiedzą i zapewne, dlatego to na „Vacuum” oparli swój set. Wbijają w ziemie te numery. Trans jest niesamowity. Płynie się z tymi dźwiękami. Nie miałem pojęcia, kiedy mi minął ten czas. A grali 45 minut… Dla mnie Entropia potwierdziła znakomitą formę z płyt. Koncert majstersztyk. Oracle: No ja pierwszy występ jaki widziałem tego dnia to Popiół. Byłem ciekaw co tam się odjaniepawli, bo z płyty ten zespół mnie kupił. No i koncertowo to też naprawdę nieźle wyszło. Oczywiście kapela skupiła się na debiutanckim właśnie krążku. Już to pisałem w recenzji, ale czuć u nich, że jest to niejako kontynuacja tego co działo się onegdaj w Thy Worhisper. Co prawda ten ich pagan metal jest bardziej do obserwowania niż dzikiego napierdalania w tłumie, takoż też czyniłem. Nie pozostało mi nic innego jak po skończonym gigu uciekać znowu w kierunku The Ritual Stage, żeby zobaczyć Mord’A’Stigmata. Postałem jednak na ich koncercie dosłownie moment. Sorry chłopaki. Tym razem żarcie wygrało. Albo teraz, albo na Primordial… Pobiegłem, więc na zapiekankę. Kolejka była zajebista, ale zapiekanka podobnie. Spaliłem ćmika, uzupełniłem piwko, strzeliłem banie przy barze i poszedłem dalej pławić się w metalu. Gdy wpadłem na scenę Abyss, właśnie się zaczął występ Primordial. A może nawet już chwilę trwał… ? Niestety zaraz przychodzi sms, że redaktora Oracle wyjebali z klubu. Byłem ciekawy o chuj chodzi, bo to niespotykanie spokojny człowiek jest. Wypadłem na zewnątrz, chwile pertraktacji na bramce, chwile z ochroniarzem. Ustaliliśmy, że sobie chwile pospaceruje, jebnie kawusię na stacji i będzie git. Stwierdziłem, że nic w takiej sytuacji więcej nie zdziałam i wracam na koncert. Nie postałem jednak długo, bo przychodzi sms, że już jest w środku. Poszedłem, więc dowiedzieć się jeszcze raz, o co poszło. Trzeźwy to on nie był, ale na jego usprawiedliwienie napiszę, że było tam znacznie więcej, znacznie bardziej pijanych ludzi. Znam goście nie od dziś i wiem też, że do bitek i awantur to nie jest skory człowiek. Nic się jednak nie wyjaśniło, ponoć takie praktyki ochroniarskie są w tym klubie. Nie wiem, nie znam się. Powtarzam, co usłyszałem. Wiem jednak, czego nie usłyszałem za wiele: Primordial. Ale co zrobisz? Taka sytuacja… Oracle: Sam kurwa nie za bardzo wiem o co chodziło, faktem jest, że po interwencji pewnych osób wszedłem z powrotem. Ochrona stwierdziła, że nie musi się przede mną tłumaczyć, a stan upojenia jest wystarczający by mnie nie wpuszczać. Bo agresorem ni chuja nie byłem, nie uwierzę. No nic, zdarza się, co złego to nie ja. Teraz jednak stwierdziłem, że nie odpuszczam. Krypts chciałem zobaczyć na żywo. Od razu napiszę, że ostatniej płyty jeszcze nie słuchałem. Zapewne to o nią oparli znaczną część setu. Myślę, że niedługo się zabiorę za „Cadaver Circulation”, a wrażeniami podzielę się na łamach Chaosa. Było jednak kurewsko ciężko. Atmosfera na tym koncercie była niesamowita. Po prostu: gruz, smoła siarka i ekstremalnie walcowaty śmierć metal. Niesamowicie wysoki poziom. Genialny koncert. Gdy Krypts zeszli ze sceny, było już jakoś przed północą. W każdym razie na głównej scenie grał Sólstafir. Poszedłem zobaczyć. Muszę jednak przyznać, że o tej godzinie, po tylu piwach i po takich kapelach jak Krypts, nie leżała mi ta stylistyka. To nie był dzień na tych Islandurów. Kiedy indziej się jeszcze zobaczymy. Poszedłem, więc na ostatnie piwko, po chwili odezwała się ekipa z hostelu. Ustalone zostało, że spierdalamy, więc spierdalamy. Poszliśmy spacerem w kierunku starego miasta. Po drodze jeszcze monopol, nocne dyskusje i spać. Dzień drugi we Wrocławiu zaczął się dość ciężko. Byłem lekko przytłoczony wrażeniami dnia poprzedniego. Jeśli można to tak nazwać hehe. Pogoda jednak bardzo ładna. Pasuje się przejść. Ogarnęliśmy śniadanie i ruszyliśmy w miasto. Coś się tam zjadło, coś się wypiło. Polecam wizytę w Browarze Stu Mostów. Nie będę się jednak tu o tym rozpisywał. Chodzi o muzykę. W sobotę należało być w klubie wcześniej. O Doombringer rozpoczynał drugi dzień imprezy. I tu też podobna sytuacja jak wczoraj z Krypts. Bardzo słabo znam ostatnią płytę. Nie zmienia to jednak faktu, że wyglądało to zajebiście. A początku miałem wrażanie, że z brzmieniem było coś nie tak. Potem jednak specjalista od kręcenia gałkami się zrehabilitował i goście zaczęli mordować. Jednym okiem patrzyłem na koncert, drugim kontrolowałem kolejkę po piwo. Muszę przyznać, że na głównej sali było kurewsko gorąca. I to jest w zasadzie mój jedyny zarzut do całej tej imprezy. Przydałaby się jakaś klimatyzacja albo kilka wentylatorów, bo człowiek był od razu zlany potem, gdy tylko tam wszedł. Oracle: No ja oglądałem Doombringer obydwoma oczami i powiem Wam, że czegoś takiego się spodziewałem. Przede wszystkim wokal to naprawdę opętany typ – dzięki niemu koncert Doombringer nabierał dramatyzmu. A że dobrał sobie na tę trasę bardzo dobrych muzyków – nie mogło się nie udać. Obwieszony naszyjnikami z kości (oczywiście do pasa) brzmiał praktycznie jak na płytach, co już w mojej opinii jest czymś! Kapela zrobiła przejazd przez praktycznie całą dyskografię, łącznie z demówkami, co naprawdę mnie ucieszyło. Osobiście dla mnie – doskonały show. Gdy goście skończyli stwierdziłem, że sprawdzę, co to jest ten cały Khost. Nie znałem wcześniej, ale tak mnie kupili, że zostałem do końca. Przedziwna była to muzyka. Sporo hałasu, sporo doom, sporo innych totalnie pojebanych rzeczy. Wszystko to podparte dość nietypową prezencją sceniczną. Perkusja ukryta za parawanem. A może w ogóle jej nie było? Jeden gość w jakimś płaszczu przeciwdeszczowym. Też chuj wie, o co chodzi. W każdym razie mnie kupili. To było tak zajebiste show, że aż zapomniałem o tym, że Revenge lekko się zazębia z tym gigiem. Skutkiem czego wpadłem na salę koncertową, jak kończyli grać „Traitor Crucifixion” . Oracle: To był chyba mój trzeci raz z Revenge i za każdym razem zaliczam ich występy do totalnego wpierdolu. Pomimo upływu lat od ich pierwszego koncertu jaki było mi dane widzieć (przed Angelcorpse w Krakowie eony temu) w tej komandzie wciąż tkwi ta sama agresja. Wrocławski koncert niczym się nie odróżniał – co nie pozostało też bez wpływu na publikę. Wysokie natężenie brutalności w młynie eksplodowało z każdym kolejnym kawałkiem odgrywanym przez Kanadyjczyków. Nawet jakiś dowcipniś krzyknął, żeby na odmianę zagrali coś szybkiego, hehe. Grupa Vermina i Reada spełniła to życzenie z nawiązką. Totalna. Pierdolona. Anihilacja. Postałem chwile i zdecydowałem, że muszę coś jednak opuścić. Poszedłem coś zjeść, uzupełnić piwo i wbiłem na The Experience Stage zobaczyć Gruzję. Prawie w ostatniej chwili goście dołączyli do składu w zamian za Totenmesse. Co myślę o Gruzji? Na początku „Iść dalej” mnie kupiło. Potem trochę o tej płycie zapomniałem. Byłem ciekawy, jak to się prezentuje na żywo. I jak dla mnie było grubo. O brzmieniu nie będę się wypowiadał, bo stałem przy barierkach. Coś tam momentami jednak się sypało, bo były chwile bez wokalu. Goście na scenie jest sześciu, z czego trzech to wokale. Czy ma to sens? Ma. Ponieważ ma to być zamieszanie, chaos i element niepokoju. Autentycznie, cały koncert myślałem, czy nie dostanę czymś w ryj albo ktoś czegoś na mnie nie wyleje. Jeden typ z garniturze. Inny w żonobijce w zdjęcia z pornusów. Nie wiem nawet, co mam o tym myśleć. Wiem jedno: było to w jakiś sposób ideologicznie spójne i miało to sens. Pasowało do muzyki. I nawet te Filipinki…. No kurwa na koncercie black metalowym. Zdecydowanie warto było wybrać się na Gruzję i doświadczyć tego absolutnie pojebanego show. Nie ma na polskiej scenie drugiego takiego hordes. Zaryzykowałbym twierdzenie, że i na zagranicznej scenie próżno szukać drugiego takiego tworu. Poza tym: zastanawialiście się kiedyś, co by było, jakby w Gruzji powstał zespół black metalowy o nazwie Polska… Po tym musiałem się napić. Piwko, mała bańka i lecimy na Godflesh. Żeby była pełna jasność tematu: ja nigdy jakimś zajebistym wyznawcą nie byłem, aczkolwiek doceniam i podziwiam. Dlatego na pewno nie chciałem omijać tego występu, byłem jednak dość solidnie zmęczony, więc ustawiłem się raczej w dalszej odległości od sceny, aby sobie spokojnie pooglądać. Ma to granie coś w sobie. Coś, co nie pozwalało mi oderwać oczu od sceny. Gdzieś w połowie jednak oderwałem, bo musiałem skoczyć się odlać. Wracając, zapaliłem jeszcze ćmika i kupiłem piwo, z którym poszedłem kontynuować obserwacje Godflesh. Był to znakomity koncert. Gdy skończyli, poszedłem na scenę rytualną zobaczyć Sabbath Assembly. Lubię ich z płyt, ale to jak wczoraj z Sólstafir. To nie był dzień na takie granie. Znudziło mnie to po jakiś dwóch numerach i postanowiłem pójść się przewietrzyć, bo do Mgły to zostało może z pół godziny. Zamówiłem jeszcze coś do jedzenia. W pewnym momencie okazało się, że przestrzeń przed klubem kompletnie się wyludniła. W palarni prawie nie ma nikogo, w kiblu nie ma kolejki. Za to pod główną sceną absolutne tłumy i ścisk niemożliwy. Tu jednak postanowiłem spróbować dopchać się pod samą scenę. I mniej więcej mi się udało. Nie wiem, który to mój koncert Mgły. Chyba piąty. Goście zawsze dają radę. Jak zwykle Mikołaj z ekipą pokazali absolutną klasę. Brzmieniowo znakomicie. Dobór utworów również. Znakomicie, że zamykali ten festiwal. To było perfekcyjne podsumowanie tej imprezy. Początkowo był plan, żeby jeszcze zostać na Nightrun, ale już nie było mocy… Wróciliśmy na kwaterę, dopiliśmy co nam zostało i tak się zakończyła znakomita IV edycja tego festiwalu. To teraz spróbuję to podsumować. Miejsce fantastyczne. Ma klimat i ma sens. Całość bardzo dobrze rozplanowana, choć na początku można się było pogubić. Na minus to ten upał na głównej sali. Jak wbiło więcej ludzi, to pot się lał po dupie. Dobór kapel? Moim zdaniem aż za dobry. Naprawdę nie było się, kiedy wylać, nie mówiąc już o zjedzeniu czegoś czy staniu w kolejce po piwo. Po prostu nie było fizycznej możliwość zobaczyć wszystkiego. Dlatego żałuje, że nie było mnie na koncercie Arrm, Messa czy Suma… Nie dało rady… Moim zdaniem, mogło być tych kapel odrobinę mniej. Cale zaplecze, jak i organizacja na piątkę z plusem. Wielki szacunku za robotę organizatorów. Piwko znakomite, jedzenie perfekcyjne. Ponoć lokal już zabukowany na piątą edycję. Zapewne wbije, ale będę mniej pił hehe. Oracle: Ja też.
Michał Kwiatkowski | Utworzono: 2019-04-03 19:00 | Zmodyfikowano: 2019-04-03 19:00 A|A|A Premierowe dla każdego miesiąca spotkanie w Nie Było Grane oznacza 2 godziny z jednym tematem przewodnim: m e t a l e m. Przez 2 godziny z pozoru jest więc monotematycznie, ale każdorazowo łamiemy tę niepisaną zasadę, udowadniając że ten rodzaj muzyki jest bardzo pojemny i ma dużo do zaproponowania. Na początek nowe płyty z Grecji i Stanów Zjednoczonych, które zostały wydane co prawda w 2019 r., ale zakorzenione są w przeszłości i nie okaże się to zarzutem. W Stanach zajrzymy też na lokalną scenę hc punk. Wszystko po to by przekonać się, co wynikło ze spotkania muzyków kilku takich składów, którzy sformowali zespół śmiało sięgający do spuścizny Saint Vitus czy Witchfinder General. A że wszystko to wydarzyło się pod egidą znanej z Nie Było Grane wytwórni 20 Buck Spin, zajrzymy do jej tegorocznego katalogu. Słów kilka padnie też na temat zbliżających się koncertów. Będziemy wypatrywać klasycznych już szyldów (Neurosis), ale i najnowszych festiwalowych ogłoszeń – zarówno zlokalizowanych nieco dalej od Wrocławia (Daughters, The Body i inni w ramach OFF Festivalu) jak i w naszym mieście. Audycja Nie Było Grane – w wydaniu metalowym czyli sludge, doom, stoner, post i eksperymenty – Radio Wrocław Kultura, pierwsza środa miesiąca od do Jeśli chodzi o Wrocław, przypominam że bardzo dużymi krokami zbliża się IV odsłona Into the Abyss Fest. Z racji tego, że tegoroczny festiwal gwarantuje różnorodność stylistyczną jak i bardzo znane składy w line-upie ( Sólstafir, Godflesh), wrocławska impreza wyrasta na jedną z ciekawszych na polu ciężkiej muzyki. A to sprawia, że kontynuować będziemy przegląd kapel, które w maju pojawią się w Zaklętych Rewirach.