Portret kobiety w ogniu to film, który olśniewa swoim blaskiem w sposób niespotykany i przywraca wiarę w magię X Muzy. Tak pięknie o miłości w kinie w ostatnich latach nie mówił jeszcze nikt. Ocena recenzenta: 9 / 10. Data premiery w Polsce: 18 października 2019. Udostępnij. Portret kobiety w ogniu Film kompletny Streaming HD-720p Video Quality wachta Portret kobiety w ogniu Film kompletny Portret kobiety w ogniu kompletny ściąganie Polska Powiązane tytuły z filmem Portret kobiety w ogniu (2019) - Francja, 1760. Marianne, malująca na zlecenie, musi wykonać portret młodej damy bez jej wiedzy. Portret kobiety w ogniu w Praga . Harmonogram i bilety na nadchodzące . Cinema Pilot , śr., 19.02.2020, 21:15 . Znajdź najnowsze wiadomości, bilety, aktualne Kup teraz na Allegro.pl za 97,03 zł - PORTRAIT OF A LADY ON FIRE (PORTRET KOBIETY W OGNI (14417106969). Allegro.pl - Radość zakupów i bezpieczeństwo dzięki Allegro Protect! Bilety i informacje o wydarzeniu: Portret kobiety w ogniu, Czw., 24 października 2019, Białystok, Leginowa 5 Historia Billa i Franka za sprawą przywiązania do dzieła muzycznego oraz świetnej gry aktorskiej, budującej intymny klimat, przypomniała mi film Portret kobiety w ogniu – oczywiście ze zrozumieniem różnicy w skali (francuska produkcja reprezentuje wszak poziom mistrzowski w ukazaniu miłości jako uczucia powracającego w naszej Czas trwania: 121. Gatunek: Melodramat. Bohaterkami filmu są szykowana do aranżowanego małżeństwa arystokratka Heloiza oraz przybyła z Paryża malarka, Marianna. Ta druga ma namalować portret tej pierwszej, ale w sekrecie. Heloiza bowiem nie chce pozować, buntując się w ten sposób przeciwko przymusowemu zamążpójściu. Cezary 2020: znamy laureatów nagród Francuskiej Akademii Sztuki i Techniki Filmowej! Najlepszym filmem zostali "Nędznicy" w reż. Ladj Ly. Cezara za reżyserię zdobył z kolei Roman Polański za film "Oficer i szpieg". Nagroda dla polskiego filmowca spotkała się ze zdecydowanym sprzeciwem części artystów. Po wyczytaniu zwycięzcy, na sali rozległo się buczenie, a niektórzy z gości Portret kobiety w ogniu Movie. Portret kobiety w ogniu. Don't regret. Remember. Opowieść o miłości wyprzedzającej swój czas i intymnej więzi zdolnej przełamać niejedno tabu, ubiera w kostium – akcja rozgrywa się w Bretanii w 1770 roku – jak najbardziej współczesne pragnienia i uczucia. Bohaterkami filmu są szykowana do LJ7a1zM. Już 18 października do polskich kin wejdzie jeden z bardziej oczekiwanych filmów tej jesieni. Aktivist jest jednym z patronów medialnych filmu “Portret Kobiety w Ogniu”. Obserwujcie naszego Facebooka, bo przygotowaliśmy dla Was dużo zaproszeń na pokazu tego filmu w warszawskim Kinie Muranów! Podsycany przez tajemnicę, płomień zakazanej miłości wybucha ze zdwojoną siłą – przekonuje najpiękniejsza love story roku, „Portret kobiety w ogniu”. Film Céline Sciammy z miejsca podbił serca publiczności festiwalu w Cannes i uwiódł jurorów, którzy nagrodzili go za scenariusz. Subtelny, a przy tym ognisty melodramat francuskiej reżyserki to pochwała kobiecego spojrzenia i jego imponujący manifest. Opowieść o miłości wyprzedzającej swój czas i intymnej więzi zdolnej przełamać niejedno tabu, ubiera w kostium – akcja rozgrywa się w Bretanii w 1770 roku – jak najbardziej współczesne pragnienia i uczucia. Bohaterkami filmu są szykowana do aranżowanego małżeństwa arystokratka Heloiza oraz przybyła z Paryża malarka, Marianna. Ta druga ma namalować portret tej pierwszej, ale w sekrecie: Heloiza nie chce bowiem pozować, buntując się w ten sposób przeciwko przymusowemu zamążpójściu. Marianna dyskretnie obserwuje swoją modelkę, intensywnie tworzy, ale niszczy kolejne wersje obrazu. Czuje, że nie pozna prawdziwego oblicza młodej kobiety tak długo, jak sama będzie ukrywać własne. Czasem burzliwa, jak ocean u wybrzeży Bretanii, czasem intymna, jak cisza panująca w malarskiej pracowni; relacja pomiędzy obiema kobietami przyjmie nieoczekiwany kierunek. Arystokratkę i artystkę połączy wspólna tajemnica. Ta mistrzowsko poprowadzona opowieść o zakazanym uczuciu działa jak iskra, rozpalając wyobraźnię widowni. Zmysłowy, romantyczny, a zarazem drapieżny, „Portret kobiety w ogniu” umyka melodramatycznym kliszom – przede wszystkim dzięki pełnokrwistym, odważnym bohaterkom, które rzucają wyzwanie swoim czasom. Portret kobiety w ogniu to dzieło szczególnej urody. Celebruje kunsztowną strukturę dramatu kostiumowego, a przy tym odświeża zużytą dla niektórych konwencję melodramatu, która obarczona jest łatką infantylnego, tandetnego i wysoce emocjonalnego gatunku. Céline Sciamma, jedna z najbardziej przenikliwych rzeczniczek młodych kobiet (Chłopczyca [2011], Dziewczyna z bandy [2014]), po raz pierwszy wychodzi poza ramy współczesności. Tym razem namysł nad kobiecością i seksualnością, towarzyszący reżyserce od początku kariery, został osadzony w odległym zakątku XVIII-wiecznej Bretanii, w czasach, kiedy hierarchizacja relacji społecznych wynikała z twardych płciowych podziałów, a kobiety skrycie pragnęły emancypacji. Odkrycia Sciamma zaczyna od zarysowania postaci artystki. Marianne to fikcyjna malarka, która jak wiele innych kobiet w tamtym okresie tworzy sztukę, pozostając w cieniu mężczyzn. Chęć uzyskania niezależności i wyzwolenia od porównań do uznanego w środowisku ojca, którego imieniem podpisuje swoje obrazy, prowadzi ją na dwór bogatej szlachcianki. Kobieta zatrudnia Marianne do namalowania ślubnego portretu córki, która nie chce przystać na zaaranżowane przez matkę małżeństwo. Héloïse na miejscu przyszłej panny młodej zastąpiła starszą siostrę, która – jak możemy się domyślać – najprawdopodobniej z powodu przymusu zamążpójścia popełniła samobójstwo. Portret dziewczyny w ogniu jest opowieścią o samostanowieniu kobiet realizujących się poza sztywnie określonymi rolami społecznymi oraz o próbie wyrwania się z powinności wobec społeczeństwa i rodziny. Feministyczną wymowę filmu ucieleśnia niepokorna postawa Héloïse, odmawiającej pozowania do tytułowego obrazu, który ma stanowić zachętę i część posagu dla arystokraty z Mediolanu. Ten symboliczny akt nieposłuszeństwa doprowadzi do sytuacji, w której Marianne będzie musiała ukrywać swoją prawdziwą tożsamość, by podstępem wykonać zlecenie w terminie. Podając się za opłaconą towarzyszkę do spacerów, zacznie studiować niewymuszone gesty, ukradkowe spojrzenia, grymasy i anatomiczne detale nieposłusznej modelki, by następnie odtworzyć je z pamięci i w tajemnicy przenieść na płótno. Moment pozyskania zaufania i nawiązania kontaktu wyznacza jednocześnie początek romansu. Zauważalna w filmie Sciammy jest powściągliwość w obrazowaniu homoerotycznej relacji. Reżyserka długo każe zastanawiać się widzom, czy intuicyjnie wyczuwalne napięcie między Marianne i Héloïse ma jakiekolwiek szanse na to, by przerodzić się w erotyczną fascynację. Aurę wyjątkowego, choć niespektakularnego pierwszego zauroczenia Marianne budują minimalistycznie zakomponowane ujęcia, które wydobywają ledwie zarys twarzy, kawałek schowanego pod kapturem ucha i kosmyki włosów Héloïse. Z biegiem filmu ta enigmatyczna, nieuświadomiona, pełna tajemnic i niedopowiedzeń relacja nabierze energii i seksualnej łapczywości. Kluczowy wydaje się w tym wszystkim termin ukończenia tytułowego portretu, który można traktować jako kres namiętnej relacji. Héloïse w końcu zgadza się pozować, podejmując tym samym decyzje o poddaniu się woli matki. Konformizm czy zdrowy rozsądek? Kompromis czy wybór? Sciamma nie pozostawia złudzeń, że w tym miejscu i czasie była to dla bohaterek jedyna możliwa droga. Nie bez przyczyny reżyserka w jednej z rozmów przywołuje mit o Orfeuszu i Eurdydyce, który wpisuje się w melodramatyczną bezsilność bohaterek. Héloïse staje w obronie trackiego muzyka i poety. Odwrócenie głowy w kierunku zmarłej żony odczytuje nie tyle jako wyraz zbytniej niecierpliwości, ile świadome poświęcenie doczesnego szczęścia i wybór pamięci o wiecznie młodej, pięknej i szczęśliwej ukochanej. Przez stulecia mit ten podlegał trawestacji, dekonstrukcji, osobliwym dopełnieniom, jednak w swoim kanonicznym odczytaniu pozostaje przypowieścią, w której kobieta funkcjonuje jako „rekwizyt”, pretekst dla żałoby, katalizującej twórczą wenę i natchnienie mężczyzny. Céline Sciamma przepisuje tę historię jeszcze raz i pokazuje, że czyste, nadzwyczajnie silne uczucie może istnieć bez względu na płeć, a jego utrata wcale nie musi oznaczać przegranej. W takim odczytaniu orficki mit, a zarazem Portret kobiety w ogniu uciekają od tonów cierpiętniczych, jawiąc się jako opowieści o unieśmiertelnieniu wspomnienia o tych, którzy od nas odchodzą. A czynią to za pomocą indywidualnego wyobrażenia oraz dzieł sztuki zawierających w sobie pierwiastek nostalgii, melancholii, tęsknoty i ponadczasowego szczęścia. Portret kobiety w ogniu Portrait de la jeune fille en feu Francja, Włochy 2019, 119’ reż. i scen. Céline Sciamma, zdj. Claire Mathon, prod. Arte France Cinéma, Hold Up Films, Lilies Films, wyst. Valeria Golino, Adèle Haenel, Noémie Merlant, Luàna Bajrami, Cécile Morel Zmysłowy i delikatny, a równocześnie żarzący się emocjami od pierwszej sceny. Wyróżniony w Cannes za scenariusz, dodatkowo otrzymał tam Queerową Palmę. Niby historia, którą kino opowiada od zawsze - historia rodzącej się miłości to motyw stary niczym sam świat - ale w filmie francuskiej reżyserki Céline Sciammy jest coś takiego, co zatrzymuje widza w kinowym fotelu jeszcze dłuższą chwilę po skończonym seansie. Barokowe niuanse "Portret kobiety w ogniu" to film niezwykle dwoisty. Świetnie obrazuje to już sam tytuł: z jednej strony portret to coś statycznego, to zamrożenie chwili, bezruch, uporządkowanie, coś przewidywalnego; z drugiej ogień kojarzy się z dynamiką, gwałtownością, czymś nieobliczalnym, żywiołem. Taki właśnie jest ten film. Z jednej strony jest technicznym, malutkim filmowym majstersztykiem skomponowanym analogicznie do powstającego w filmie portretu młodej, francuskiej arystokratki. To jak reżyserka wraz z autorką zdjęć, Claire Mathon, gra kolorami, światłem i kontrastem, zasługuje na wielkie brawa. Niesamowite ujęcia, które uchwyciły mimiczne dramaty bohaterek, tworzą charakterystyczny dla tego filmu nastrój. Nastrój zmysłowości, napięcia, intymności, emocjonalności. Ten film to nie tylko przepiękne krajobrazy, to także niesamowite kostiumy i wnętrza, które oddane zostały z zachowaniem najmniejszych szczegółów i eksponowane, podobnie jak w "Faworycie" Lanthimosa, za pomocą naturalnego światła świec. Momentami w trakcie seansu razi nas więc odbijające się od tafli morza słońce, to zaś w kolejnej scenie wpatrujemy się w mrok domu oświetlanego jedynie ogarkiem. Film Sciammy to film o malarstwie i tak też jest przez nią zrobiony - malarsko. Można by się było nawet pokusić o stwierdzenie, że jest nie tyle montażem ujęć i scen, ile montażem zachwycających obrazów. Blaski świecy I na razie tyle dobrego o tym filmie - technicznie jest świetny. Czy spełnia drugi, konieczny dla mnie warunek, by cały film ocenić jako bardzo dobry, a więc czy jest merytoryczny? Czy jest o czymś? Czy opowiada spójną historię wartą poznania? No właśnie, i tak i nie. Albo inaczej - z fabularnego punktu widzenia według mnie warto oglądnąć ten film nie ze względu na jego główną historię, bo nie jest niczym odkrywczym, ale ze względu na kryjące się za nią niedopowiedzenia, motywy i wynikające z niej konkluzje. Ale po kolei. Fabuła w skrócie: jedna z bretańskich wysp, około połowy XVIII wieku, a więc mniej więcej rok 1740. Heloiza (Adèle Haenel), córka arystokratycznej francuskiej rodziny, ma zostać wydana za mąż za mediolańskiego magnata. W celu stworzenia portretu przyszłej panny młodej, który miałby trafić przed oblicze jej przyszłego małżonka, na wyspę przybywa malarka, Marianne (Noémie Merlant). W takim zadaniu nie byłoby niczego trudnego, gdyby nie to, że portret młodej Heloizy ma namalować w sekrecie przed modelką, a więc bazując jedynie na swoich obserwacjach podczas spędzanego z nią czasu. Nad początkową nieufnością górę bierze ciekawość i fascynacja, która pozwala kobietom na bliższe poznanie. W zaciszu nadmorskiego zameczku rodzi się uczucie, które odciśnie piętno nie tylko na tytułowym portrecie. To podstawowa warstwa filmu. Ta według mnie mniej ciekawa. Bo znacznie ciekawsze jest to, co się za nią kryje. A więc nie tylko umyślnie przemilczana kwestia tego, dlaczego Heloiza ma wyjść za mediolańskiego bogacza, skoro jeszcze nie dawno jej codziennym strojem była mnisia szata. Co z matką Heloizy, która być może i postępuje na pozór bezwzględnie, ale dlaczego wydaje się równie nieszczęśliwa, uwięziona, targana równie gwałtownymi i skrywanymi emocjami. Znacznie ciekawsze jest podjęcie przez Sciammę wątku aborcji dokonywanych w tamtych czasach i związanych z nim relacji klasowych. A także kwestia wielkiej nieobecności mężczyzn w tym filmie. By odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak jest (bo oczywiście jest to zabieg świadomy), ciekawiej nie podążać za głównym, naocznym wątkiem, który proponuje odpowiedź: "by opowiedzieć historię miłości pomiędzy dwiema kobietami", ale wolę doszukiwać się przesłania związanego z rolą kobiet w historii. Z tym, że rola i udział kobiet w historii została ukryta, nieopowiedziana, zapomniana. W epoce, o której opowiada film żyło wiele malarek. Robiły kariery jako portrecistki, a nawet jako ogólnie utalentowane malarki, ale pozostały anonimowe, o ich imionach przeciętny odbiorca sztuki nie ma pojęcia. Nie to co o Michale Aniele, Tycjanie, Caravaggiu, Rembrandcie czy Vermeerze. Mówi o tym sama Marianne, malująca portret Heloizy - tylko dlatego że jest kobietą nie może malować nagich mężczyzn, a więc nie może studiować ludzkiej anatomii po to, by szkolić się w malarstwie. Podobnie zresztą jeżeli chodzi o wystawianie - swój świetny obraz podpisuje nazwiskiem ojca, by dotarł do szerszej publiczności. Dużo ciekawszy jest też wątek pozorów i konwenansów. Ale nie ujęty w taki sposób, o jakim mówi większość recenzji tego filmu, że kobiety żyły wtedy pod ich dyktando. Znacznie bardziej smakowite i wyrafinowanie przewrotne wydaje mi się to, że to właśnie na pozór zamknięta w konwenansach arystokratka Heloiza okazuje się wcale nie tak niewinna, a nawet zdecydowanie świadoma czynów swoich i rządzących światem zasad. Z kolei wydająca się bardziej wyemancypowaną kobietą malarka Marianna wcale nie postępuje wbrew ogólnie przyjętym zasadom. Feminoutopia Niektórzy recenzenci zarzucają filmowi Sciammy, że jest odrealniony, zbyt sentymentalny, że z jednej strony naturalistycznie prezentuje nam owłosione ciała kobiet, nitki śliny łączące się przez pocałunek, a równocześnie akcję historii umieszcza w odległej od cywilizacji idylli. I nie sposób się z takimi uwagami nie zgodzić. Wszystko w sposobie opowiadania Sciammy byłoby pięknie wiarygodne, gdyby nie to, że romans bohaterek nigdy nie został skonfrontowany społecznie. Żyją przez jakiś czas oddalone od cywilizacji, całkowicie mogące robić, co tylko zechcą, bez żadnej kontroli, bez żadnych doraźnych zobowiązań. Na obronę reżyserskiej wizji można jednak szepnąć, że końcówka historii w moich oczach całkowicie ją uwiarygadnia. Zdecydowanie nie kończy się bowiem cukierkowo. Można wręcz uznać, że to zakończenie filmu jest konfrontacją bohaterek ze społecznym porządkiem, z którym nie tylko przegrywają, ale na który się godzą.