DZIEŃ 20 - Książka, którą byś poleciła osobie o wąskich horyzontach myślowych "DZIENNIK BRIDGET JONES" - Helen Fielding Istnieją tezy, że najprawdopodobniej znalazła się w szpitalu psychiatrycznym, ale nigdy nie zostało to w żaden sposób potwierdzone. Ja po wnikliwym śledztwie przeprowadzonym na potrzeby tego materiału, a spędziłam nad nim naprawdę kilka nocy, przeszukując chyba cały internet ;) skłaniam się ku tej tezie. "Córuś! Teraz, to już wszystko z obcych języków tak ponazywajo i człowiek, już sam nie wie, kto jest kto! Kiedyś, był lekarz, nauczyciel, listonosz, kucharka i pani Stasia - sklepowa.. i było wiadomo, kto jest od czego! A dziś? Dziś, już wszędzie same specjalisty, od tych Nie biegaj za szybko - trening to kwestia adaptacji. Bodziec wywołuje zmęczenie, po którym musi nastąpić odpoczynek. I to właśnie wtedy forma rośnie! Jeśli więc ciągle biegasz zbyt szybko, to bardzo szybko dotrzesz do ściany i przestaniesz robić postęp. Za co najbardziej pokochalam Ameryke?! :) - za sklep Bath & Body Works Idac sladem Kolumba, ktory odkryl Ameryke w 1492 roku, postanowilam odkryc ja sama osobiscie w 2015/2016 :) Idzie mi swietnie! OPIS WYDAWCY Sean Devine, Jimmy Marcus i Dave Boyle przyjaźnili się w dzieciństwie. Pewnego dnia na ulicy pojawił się tajemniczy samochód. Rok wydania: 2010 Ilość stron: 288 Oprawa: miękka Wydawnictwo: Prószyński i S-ka Tłumaczenie: Sławomir Studniarz OPIS WYDAWCY Akcja książki rozgrywa się w 1954 roku na pięknej wyspie Zatoki Bostońskiej. Nie miałam wątpliwości co do punktu nr 2! Książka, którą lubię najmniej, to zdecydowanie "Pachnidło"! Choć film powstały na podstawie tejże powieści, zrobił na mnie pozytywne wrażenie i mogę go szczerze polecić. Jednak w tym wypadku nie na filmie, lecz na książce mam się skupić "Na psa urok" - Anna Sokalska Gatunek: FANTASTYKA Rok wydania: 2015 Ilość stron: 284 Oprawa: miękka Wydawnictwo: ATUT 1. Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu. 2. Pokazać nagrodę Versatile Blogger u siebie na blogu. 82ZSX6. Codziennie przechadzamy się wspólnie ulicami. Obserwuje Was, w kolejkach do kas, zajmując obok fotel w kinie, wracając z Wami z pracy. Widzę Was beztroskich, trzymających się za ręce i uśmiechniętych, mógłbym pomyśleć, że macie wszystko. Wy, z perfekcyjnie ułożonymi fryzurami, odpowiednio dobranymi ciuchami i przystojnymi partnerami u boku. Mógłbym nawet pomyśleć, że jesteście szczęśliwe. No, ale nie jesteście, bo doskonale zdradza to matowy połysk waszych oczu. Są również chwilę kiedy przestajecie czuć mój oddech na szyi – lecz nic się nie zmienia. Wracacie same po ciężkim dniu do domu, zasiadacie przed tymi samymi serialami i znów gości w Was to samo uczucie – uczucie, które trudno zdefiniować. Nazwijmy je pustką, frustracją, bezradnością, monotonią. Nie rozumiecie tego, bo przecież jesteście w fajnych, przykładnych (stabilnych) związkach, kochacie i jesteście kochane, a mimo to czegoś Wam brakuje. Coś sprawia, że czujecie się nie do końca szczęśliwe. Tak, o Tobie piszę dziewczyno. Pamiętasz te kilka lat wstecz? W moment Cię oczarował. Pamiętasz dlaczego pozwoliłaś mu ściągnąć swoje majtki i wziąć Cię w taki sposób w jaki niechętnie pozwalałaś na to byłemu? Tak, czułaś w nim coś wyjątkowego – męskość, która Cię rozumie, pociąga i co najważniejsze jest niesamowicie interesująca – BO MA PASJĘ I ZAINTERESOWANIA. Pragniemy ludzi interesujących. Zarówno kobiety jak i mężczyźni, wszyscy. Niestety, kobiety mają tutaj trochę bardzo pod górkę – głównie ze względu na dwa aspekty. Pierwszy z nich to zasługa (wina) panów – bo w gruncie rzeczy jesteśmy prości w obsłudze – pragniemy w dużym uproszczeniu “fajnych lasek”, a fajnej lasce wystarczą proste nogi, w miarę jędrne cycki i dobrze wymalowana twarz (no już już, spokojnie Panowie – zakładam, że każdy z nas szuka “fajnych lasek” wśród kobiet, która odpowiada nam mentalnie). Nasza prostolinijność, nasz mózg, który łapie lagi w konfrontacji z myślami o bieliźnie, którą masz na sobie, sprawia, że często angażując się w relacje nie weryfikujemy tego czy posiadasz jakieś pasję. Oczywiście twierdzisz, że interesujesz się tym i owym, ale późniejszy związek to weryfikuje – i zazwyczaj twoje chodzenie na siłownie to tylko dwa karnety, a podróże to jeden wakacyjny lot z koleżankami na Kretę, trzy lata temu. Jesteście inteligentne, ładne, zdystansowane – macie poczucie humoru, fajne ciuchy, znajomych i masę pomysłów na to co można zrobić wspólnie w wannie, ale mimo to nie macie w życiu żadnego celu, pasji, zainteresowań. I dlatego my faceci robimy Wam krzywdę, bo marnujemy wasz czas – facet wielbi, rozkocha i sprawi, że w moment stracisz głowę, ale prędzej czy później się znudzi i ucieknie od kobiety, która jest interesująca w życiu (zaraz wyjaśnię). Drugi problem panie fundują sobie same, mają bowiem tendencję do poświęcania siebie dla dobra związku. Ba! Można by rzec, że to związki są wielką PASJĄ kobiet. I to na pewno zasługuje na uznanie, ponieważ spora cześć facetów to rzeczywiście pieprzona strata czasu, a mimo to starasz się za Was dwoje – w przeciwnym razie już dawno spakowałabyś swoje rzeczy, a on ryczałby Ci w kolana i prosił, abyś nie odchodziła. Niestety, mimo tego, że kobiety odnajdują pasję w postaci związku, to faceci tego nie doceniają i oczekują więcej. Samcowi trudno jest zrozumieć, że w takim układzie jego partnerka często rezygnują ze swoich celów “na zewnątrz”, tylko po to, aby umożliwić to jemu. I tutaj kobiety popełniają błąd, bo rezygnują z siebie, aby później (celowo bądź też nie) móc to wypominać – „Nie masz dla mnie czasu”, „Nawet się nie odezwałeś”, etc. Poświęcenie kobiet wynika z zakodowanego w genach dbania o ognisko domowe – w zamian pragną opieki i potomstwa – wszystkie inne pragnienia to gówno, kulturowy dodatek, którym zostaliśmy umazani. Dbacie o nas i to co społecznie nazywamy domem, ale jesteśmy dupkami, małymi chłopcami, którzy ciągle pragną atencji i rozrywki. Nie bądź nudna – nie buntuj się tylko dlatego, że facet zaplanował Wam dzień, a twoją jedyną ochota na ten moment jest odpoczywanie przed telewizorem. Zacznij uczestniczyć w życiu i bądź częściej na tak – zacznij żyć. Żyjcie przede wszystkim dla siebie. Być może mężczyźni to w jakiejś mierze egoiści – choć bardziej skupiałbym się ku stwierdzeniu, że jako rasowe samce pragniemy przejmować kontrolę i pozostawać decyzyjni. Mimo to podążając za mężczyzną nie powinno zapominać się o sobie i swoich potrzebach. Ciągłym wchodzeniem w męską dupę za wiele nie ugracie dziewczęta. Gdy kobieta zaczyna być uległym rzepem u dupy, to męskie ambicje i ego prędzej czy później odpłacą pięknym za nadobne. Tym bardziej kiedy jej mokre uda przestają robić na nim tak wielkie wrażenie, a jego mózg zacznie zauważać, że jest po prostu nudna, bo brakuje jej ambicji, pasji, działania w dążenia do celów – że jej jedynym zainteresowaniem w życiu jest nakładanie podkładu, zmiana wkładek higienicznych i poszukiwanie dobrze leżących na tyłku jeansów. Że poza szkołą, pracą i jedną przyjaciółką, z którą widuje się raz na dwa tygodnie – nie robi w życiu po prostu nic. A nic, to za mało, aby być interesującym – zwłaszcza w długotrwałych związkach, o które trzeba bez przerwy podsycać. Dbanie o związek to dla nas za mało – i wygodni panowie teraz zamkną oczy, a Panie przeczytają: Facet nie powinien być sensem życia i jedynym zainteresowaniem swojej ukochanej – koniec przekazu. Kobiety które wciąć zabiegają o uwagę faceta stają się toksyczne, bo zazwyczaj wchodzą mu tam skąd wychodzi balas. Tym samym stwarzają poczucie osaczenia i sprawiają, że jego jedynym ratunkiem staje się ucieczka w swój świat (woli wyjść pograć w piłkę, przejść się do znajomego – niż spędzić z nią czas) i ona szybko to odczuwa i czuje się mniej kochana, uznając, że za mało czasu jej się poświęca. Takie związki NIGDY się nie udają, a jeśli się udają, to tylko na pozór – bo w rzeczywistości po kilku latach takiego życia, ona zaczyna szuka zainteresowania w rozporku kolegi, a on rozrywki w staniku jej koleżanki. Biegnij w pasję dziewczyno, biegnij! Kiedy poświęcamy się czynnością, które są dla nas przyjemne – i robimy to bez żadnego przymusu, a z czystej przyjemności, to możemy mówić o pasji. Pasja to energia i radość, pożywka dla duszy, ciała i umysłu (emocji), która karmi naszą dusze i sprawia, że czas traci znaczenie. A gdy czas stoi w miejscu, to możemy mówić o tym, że jesteśmy szczęśliwi (bo się nie nudzimy!). W oczach partnera nasze pasję wzbogacają nas jako ludzi – sprawiają, że jesteśmy ciekawi, interesujący, ale także buduje nasze poczucie własnej wartości – pasja wzmacnia. I być może wydaje Wam się, że to nic nieznaczący drobiazg, bo stwierdzicie, że każdy ma prawo przeżyć życie jak chcę. Ale niestety, pasja to jeden z kawałków Sagali, brakujący element do dobrych, szczęśliwych związków. Sprawdźcie sami. Brak celów w życiu wyniszcza poczucie szczęścia osobistego, jak i tego w związku. Kiedyś każdy miał cele, a wraz z ich realizacją nasze listy zrobiły się puste. Życie stało się szare, wypłowiałe, jakieś. I co z tego, że mamy fajną pracę, godną wypłatę dzięki, której możemy co tydzień przynosić garść nowych toreb z ciuchami? Nawet chuj z tym tłuściutkim rudym kotkiem o imieniu Filek, czy jorkiem z czerwoną wstążka, reagującym na podniosłe Fafik. Nie mamy celów – mamy wielkie nic, krzyk, który kobiety chcą uciszyć kutasem, miłością i staraniem o marzenia kogoś innego. Kochanie, przywróć sobie dawny blask, bo ładne piersi i zgrabna dupa, to szczęśliwa zasługa tego, który grzebał w twoich genach, a na interesującą osobowość (pasję) trzeba sobie zapracować samemu. Przestań myśleć, że “twój facet nie ma czasu na oglądanie się za innymi, bo jest zbyt zajęty oglądaniem tych, którzy oglądają się za mną”, bo zapewniam Cię, że żaden facet nie będzie widział w tobie żony – faceci dostrzegą w Tobię jedynie lekcję Kamasutry, które staną się w końcu nudne w porównaniu z szaloną blond grubaską, która podróżuje, tańczy i jeździ konno – i nie żebym miał coś do grubasek. Panowie, ostatnie słowo do Was – pamiętajcie, że nie wypada Wam potwierdzać tego co napisał Kobus. Nie zostawiajcie nudnych partnerek, nie rzucajcie ich w pizdu tylko dlatego, że przypominają nieszczęśliwe warzywo – zapamiętajcie, chodzi o to, aby starać się je motywować do rozwijania zainteresowań, odnalezienia ich i być może wspólnych pasji, które wyłączą w waszym życiu poczucie czasu. Wszyscy potrafią się zmienić – tylko pomóżmy sobie w tej zmianie. A jak już się uda, to poczujecie ze sobą jeszcze większą wieź. A wasze życie, związek, zmieni się w nieustający cel – który będzie już tylko bezcennym sensem… wszystkiego. (Ps. To działa w dwie strony – gdybyś poczuła się dotknięta i hodowała w domu nudnego męskiego kalafiora). 48,215 osób przeczytało katekate Zaprawiony W Bojach Posty: 7126 Rejestracja: 01 paź 2013, 18:11 Życiówka na 10k: Życiówka w maratonie: Tomeck Zaprawiony W Bojach Posty: 665 Rejestracja: 17 lut 2016, 17:30 Nieprzeczytany post 19 kwie 2016, 06:47 seemoore pisze:Efekt rewelacja ... Nogi bardzo zgrabne ... [...] chciałbym zachęcić do tego moją żonę. Pokażę jej Twoje zdjęcia - na pewno będzie w szoku. Ha, Ty możesz być w szoku jak z liścia dostaniesz. pzdr T seemoore Wyga Posty: 100 Rejestracja: 28 kwie 2014, 14:10 Życiówka na 10k: brak Życiówka w maratonie: brak Nieprzeczytany post 19 kwie 2016, 16:44 andrzejstrzelba Dyskutant Posty: 28 Rejestracja: 06 sie 2014, 10:58 Życiówka na 10k: brak Życiówka w maratonie: brak Nieprzeczytany post 24 kwie 2016, 11:32 WOW. Wyglądasz niesamowicie i jestem przekonany, że zdjęcia takie jak twoje czy "Małego" bardzo motywują do ciężkiej pracy innych biegaczy. Biegaj dla zdrowia i nie chudnij już więcej. Daję głowę, że każdy facet się za tobą ogląda. Pozdrawiam, Andrzej. Niebiesska Rozgrzewający Się Posty: 17 Rejestracja: 23 lut 2016, 09:45 Życiówka na 10k: brak Życiówka w maratonie: brak Nieprzeczytany post 25 kwie 2016, 08:40 Mam jeszcze pytanko. Bo biegam 3,4 razy w tygodniu i tak 8,30min na 1km więc wolno narazie przebiegam około 6km ale idzie mi coraz lepiej. I tu pytanie czy żeby ujedrnic ciało to powinno się biegać wolno czy szybko? Z góry dziękuję za odpowiedzi Pozdaraiwm smiles Dyskutant Posty: 42 Rejestracja: 18 lis 2015, 18:55 Życiówka na 10k: brak Życiówka w maratonie: brak Lokalizacja: Bielsko-Biała Nieprzeczytany post 25 kwie 2016, 11:06 Niebiesska pisze:Mam jeszcze pytanko. Bo biegam 3,4 razy w tygodniu i tak 8,30min na 1km więc wolno narazie przebiegam około 6km ale idzie mi coraz lepiej. I tu pytanie czy żeby ujedrnic ciało to powinno się biegać wolno czy szybko? Z góry dziękuję za odpowiedzi Pozdaraiwm na efekty wizualne składa się kilka czynników, ilość tkanki tłuszczowej, mięśnie, myślę, że na efekty przyjdzie jeszcze poczekać, a czy wolno czy szybko, z czasem będziesz biegać coraz szybciej, to wyjdzie samo z siebie ale na pewno nie biegaj szybciej na siłę bo to może Ci tylko zaszkodzić, złapiesz kontuzję, przetrenujesz się i z chęci poprawy zrobi się przymusowa przerwa Niebiesska Rozgrzewający Się Posty: 17 Rejestracja: 23 lut 2016, 09:45 Życiówka na 10k: brak Życiówka w maratonie: brak Nieprzeczytany post 25 kwie 2016, 11:53 smiles pisze:Niebiesska pisze:Mam jeszcze pytanko. Bo biegam 3,4 razy w tygodniu i tak 8,30min na 1km więc wolno narazie przebiegam około 6km ale idzie mi coraz lepiej. I tu pytanie czy żeby ujedrnic ciało to powinno się biegać wolno czy szybko? Z góry dziękuję za odpowiedzi Pozdaraiwm na efekty wizualne składa się kilka czynników, ilość tkanki tłuszczowej, mięśnie, myślę, że na efekty przyjdzie jeszcze poczekać, a czy wolno czy szybko, z czasem będziesz biegać coraz szybciej, to wyjdzie samo z siebie ale na pewno nie biegaj szybciej na siłę bo to może Ci tylko zaszkodzić, złapiesz kontuzję, przetrenujesz się i z chęci poprawy zrobi się przymusowa przerwa Nie oczekuje cudów że po tygodniu biegania będę fit :P ale właśnie czytałam że przy wolnym biegu następuje poprawa wydolność ogólnej i spalanie tkanki tłuszczowej. Pytam bo tego tyle jest w internecie że sama już nie wiem w co wierzyć. magdowa Rozgrzewający Się Posty: 24 Rejestracja: 21 kwie 2016, 13:19 Życiówka na 10k: brak Życiówka w maratonie: brak Nieprzeczytany post 25 kwie 2016, 12:15 Piękna przemiana Niebiesska. Gratuluję wytrwałości smiles Dyskutant Posty: 42 Rejestracja: 18 lis 2015, 18:55 Życiówka na 10k: brak Życiówka w maratonie: brak Lokalizacja: Bielsko-Biała Nieprzeczytany post 25 kwie 2016, 12:29 Niebiesska pisze:smiles pisze:Niebiesska pisze:Mam jeszcze pytanko. Bo biegam 3,4 razy w tygodniu i tak 8,30min na 1km więc wolno narazie przebiegam około 6km ale idzie mi coraz lepiej. I tu pytanie czy żeby ujedrnic ciało to powinno się biegać wolno czy szybko? Z góry dziękuję za odpowiedzi Pozdaraiwm na efekty wizualne składa się kilka czynników, ilość tkanki tłuszczowej, mięśnie, myślę, że na efekty przyjdzie jeszcze poczekać, a czy wolno czy szybko, z czasem będziesz biegać coraz szybciej, to wyjdzie samo z siebie ale na pewno nie biegaj szybciej na siłę bo to może Ci tylko zaszkodzić, złapiesz kontuzję, przetrenujesz się i z chęci poprawy zrobi się przymusowa przerwa Nie oczekuje cudów że po tygodniu biegania będę fit :P ale właśnie czytałam że przy wolnym biegu następuje poprawa wydolność ogólnej i spalanie tkanki tłuszczowej. Pytam bo tego tyle jest w internecie że sama już nie wiem w co wierzyć. Ja przestałem w to wierzyć i zacząłem brać na logikę, każdy inaczej reaguje, jeden przy tempie 6min/km się namęczy jak w kamieniołomie inny w tym czasie odpoczywa. biegaj jak czujesz, narazie pracuj nad poprawą wydolności i nie wierz w to, że biegnąc wolno nie spalasz tkanki, pośrednio zawsze pracujesz na swoją figurę i wygląd. a na treningi wycelowane typowo w jakiś efekt moim zdaniem przyjdzie czas jak już będziesz w stanie biegać po 2h ciurkiem i zaczniesz się tym nudzić, wtedy zacznie się praca nad poprawianiem tempa, nad mięśniami, siła itp. nie daj się wciągnąć w te filozofie że do 5min/km (albo na tętno) to spalasz tłuszcz a szybciej to budujesz mięśnie bo skończysz jak automat biegający pod dyktando pulsometru. Qba Krause Zaprawiony W Bojach Posty: 11477 Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31 Nieprzeczytany post 25 kwie 2016, 12:47 a może by najpierw czytać, potem pisać? Niebiesska Rozgrzewający Się Posty: 17 Rejestracja: 23 lut 2016, 09:45 Życiówka na 10k: brak Życiówka w maratonie: brak Nieprzeczytany post 25 kwie 2016, 13:29 Qba Krause pisze:a może by najpierw czytać, potem pisać? Może źle się wypowiedzialam że właśnie. Nie właśnie tylko czytałam że... Qba Krause Zaprawiony W Bojach Posty: 11477 Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31 Nieprzeczytany post 25 kwie 2016, 13:32 Niebieskaa, to nie było do Ciebie, przepraszam, niejasno się wyraziłem strefa spalania tłuszczów to mit. zaleta spokojnego biegania jest to, że nie męczy tak bardzo, jak np. intensywny trening siłowy i można go powtarzać kilka razy w tygodniu Jeżeli masz jakieś konkretne pytania lub wątpliwości, chętnie pomożemy. Piękne efekty, trzymaj się! charm Zaprawiony W Bojach Posty: 1929 Rejestracja: 28 sty 2014, 15:25 Życiówka na 10k: brak Życiówka w maratonie: brak Lokalizacja: silesia Kontakt: Nieprzeczytany post 17 maja 2016, 07:22 Niebiesska - gratuluję efektów! Poza bieganiem mogę polecić basen, i oczywiście, w sezonie - morsowanie - bardzo ujędrnia Aha, ja się nie odchudzałam, zaczęłam biegać z innych powodów, a ubytek cm (miejscami ponad 30...) to skutek uboczny Jeśli chodzi o efekty biegania - nie wiem, ile dokładnie wagowo, nie ważyłam się.... Kolejno: przed bieganiem, po kilku miesiącach biegania, i dokładnie rok później (na mecie I i II Jastrzębskiego biegu kobiet, III będzie w najbliższą niedzielę - mogę dorzucić zdjęcie z mety :P) kojot19922 Zaprawiony W Bojach Posty: 382 Rejestracja: 03 maja 2014, 17:57 Życiówka na 10k: 42:15 Życiówka w maratonie: brak Nieprzeczytany post 18 maja 2016, 13:08 Też, Cię ubyło ładnie Generalnie spalanie tłuszczy następuje po około 30minutach biegu, wiec lepiej biegac spokojne długie wybiegania jeżeli chodzi tylko o spalanie tłuszczy, natomiast jeżeli biegasz 8:30 na km czyli w zasadzie idziesz( bez urazy) to na razie po prostu trenuj, na myślenie co dalej przyjdzie jeszcze czas. Skoor Zaprawiony W Bojach Posty: 9679 Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18 Życiówka na 10k: brak Życiówka w maratonie: brak Nieprzeczytany post 18 maja 2016, 13:13 kojot19922 pisze:Generalnie spalanie tłuszczy następuje po około 30minutach biegu Ale głupoty piszesz... Nie chę, żeby moje dziecko wychowywało się bez ojca, więc tkwię w tym chorym układzie. Mam wrażenie, że mąż przyzwyczaił się do tego, jak jest między nami. Nic nie mówi, nie narzeka. Może ma kogoś na boku? Jeszcze pamiętam, jak bardzo byliśmy zakochani. Byliśmy już dobrze po trzydziestce, kiedy się poznaliśmy, a zachowywaliśmy się jak naiwni nastolatkowie. Nie mogliśmy się sobą nasycić. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem i wciąż nam było mało. Co prawda ucierpiały na tym inne nasze relacje (część przyjaciółek nie mogła mi wybaczyć, że przeszły na drugi plan), ale czego nie robi się dla wymarzonego partnera? Naprawdę było jak w bajce. Nie mieszkaliśmy razem, ale widywaliśmy się codziennie. Chodziliśmy do świetnych restauracji i na długie spacery, podczas których trzymaliśmy się za ręce. Za dnia, kiedy każde z nas było w swojej pracy, snuliśmy wspólne plany, a wieczorami patrzyliśmy w gwiazdy (nie żartuję, tak właśnie było). Robert wciąż mnie komplementował. Mówił mi, że jestem tą jedyną. Że ma ogromne szczęście, bo w końcu spotkał właściwą kobietę. Zaręczyny, ślub i... proza życia Finał tej historii mógł być tylko jeden. Na wspólnych wakacjach we Włoszech Robert poprosił mnie o rękę. Oczywiście powiedziałam „tak”, nie mogłam być szczęśliwsza. Dzień naszego ślubu (zaplanowany w najdrobniejszych szczegółach) był idealny. Goście rozpływali się nam nami. Życząc nam wszystkiego najlepszego, wszyscy powtarzali, że dawno nie widzieli tak zgranej pary. Czy mogło być lepiej? Tuż po powrocie z podróżny poślubnej wprowadziliśmy się do naszego wspólnego mieszkania (to prezent od rodziców, mieliśmy ogromne szczęście, że nie musieliśmy się tym martwić). I wtedy się zaczęło. Zniknął romantyzm, pojawiła się proza życia. Mnie przeszkadzała jego bielizna, niedbale rozrzucona po mieszkaniu, i fakt, że nigdy po sobie nie zmywał. On denerwował się, że kupuję za dużo ciuchów i nie mamy już gdzie ich trzymać. To tak naprawdę drobnostki, które z czasem powodowały w naszym domu wielkie awantury. Zawsze było tak samo. Zaczynało się niewinnie („a bo ty nigdy nie chowasz masła do lodówki”, „a bo ty zawsze zapominasz kupić papieru toaletowego”), a kończyło wielkim płaczem i nerwami („a bo ty nigdy nie zwracasz uwagi na moje uczucia”, „a bo ty zawsze wiesz lepiej”). Potrafiliśmy pokłócić się dosłownie o wszystko. Dziecko może scementować związek? Rodzina oczywiście cały czas dopytywała nas, kiedy zamierzamy powiększyć rodzinę. Trochę miałam dość ich narzekań, a trochę sama uważałam, że, jako kobieta, żona POWINNAM w końcu zajść w ciążę. Tak, kłóciliśmy się z mężem, ale która para tego nie robi? Każdy ma jakieś problemy. Poza tym wierzę, że dziecko może scementować związek. Nie powiedziałam mężowi, ale przestałam brać tabletki antykoncepcyjne. Nie wiem do końca, dlaczego tego nie zrobiłam. Chyba podświadomie bałam się, że powie, że to nie jest dobry czas, że nie jest jeszcze gotowy. Ale przecież zegar biologiczny tykał, skończyłam właśnie 35-lat. Kończył mi się czas. Zaszłam w ciążę, a mój mąż (po tym, jak minął szok) nawet się ucieszył. Nie powiedziałam mu oczywiście, że przestałam brać tabletki. Skłamałam, że najwidoczniej nie do końca są skuteczne. Po tym, jak urodził się Michaś, nasza relacja przeżywała drugą młodość. Robert wciąż powtarzał, jaka byłam dzielna podczas porodu. Był wdzięczny, że sprowadziliśmy na świat takie cudo. Dobrze odnajdywał się w roli ojca. Łączy nas już tylko dom i dziecko Michaś dorasta. Już nie jest słodkim, małym brzdącem, ale kilkulatkiem ze swoimi humorkami i pierwszymi dziecięcymi problemami. Mamy z Robertem zupełnie inne metody wychowawcze. Ja uważam, że od początku trzeba wprowadzać dyscyplinę, Robert jest dużo bardziej pobłażliwy. Pozwala dziecku w zasadzie na wszystko. Jak ja później czegoś mu odmawiam, Michaś wpada w szał. Znowu w kółko się kłócimy. Robert uważa, że jestem wyrodną matką, a ja, że on nie ma przysłowiowych „jaj”. Jest tak źle, że nawet nie śpimy już ze sobą w jednym łóżku (o seksie już dawno nie ma mowy). Coraz bardziej się od siebie oddalamy. Wiele o tym ostatnio myślałam i zdałam sobie sprawę, że od dawna nie kocham swojego męża. Wciąż mnie tylko irytuje. Gdyby nie Michaś, nie ciągnęłabym dalej naszego związku. Ale kocham mojego synka ponad wszystko i nie chcę, żeby wychowywał się bez ojca. Nie wiem, co powinnam zrobić. Na razie oboje z Robertem skutecznie się omijamy. Rozmawiamy w zasadzie już tylko o sprawach domowych i o naszym dziecku. Mam wrażenie, że mąż przyzwyczaił się już do tego, jak jest. Podejrzewam nawet, że znalazł sobie kogoś na boku. Nawet nie jestem zazdrosna. Czuję się jak w pułapce, nie widzę dla siebie już żadnej nadziei. Natalia Zobacz też: Urodziłam dziecko z in vitro. A teraz żałuję i nienawidzę za to siebie „Zrozumiałam, że Maciek już nie chce próbować. Ma bezpłodną żonę, tyle w temacie” „Nie twierdzę, że ideały nie istnieją, jednak ja srodze się na mojej teściowej zawiodłam”